Pamiętacie moje wypociny o Puśce chodzącej luzem? Ograniczyliśmy, pracujemy z dużą ilością smaczków nad odwoływaniem, i coraz częściej przechodzi bez smyczy i bez reakcji obok innych psów.
Ale dziś nie o tym.
Wyszedłem z nią przed dom, popilotować gościa, który do nas pierwszy raz, i pozwoliłem jej polatać po trawniku naprzeciwko. Własnie pokazywałem dumnie, jak z 100 metrów leci na "Pusia, do mnie!", kiedy sąsiedzi spod jedynki (parka wyżłów), rozkrzyczeli się, żeby uważać bo pies jakiś leci.
No i owszem, leciało jakieś 30 kilo słodkiego ciała, w postaci szarej Amstaffki, wyraźnie zagubionej, ale przyjaznej i entuzjastycznej, pomimo bardzo podejrzanych blizn na grzbiecie. Strasznie się chciała bawić z Puśką, ale dała się ogarnąć, a za smaczkiem grzecznie poszła do nas do domu.
Sąsiedzi od wyżłów chcieli policję wzywać (to taki lokalny sport w tej Wschowie), ale chyba im to wyperswadowałem, w każdym razie nic nie wiem, żeby coś się działo.
W domu napiła się wody, wzgardziła Puśki karmą i generalnie zachowywała się idealnie. 15 minut później wparowała spanikowana właścicielka, chude, może trzydziestoletnie dziewczę z niemowlęciem, od razu nastawione defensywnie. Mieszka w sąsiednim budynku, mąż jeździ w trasę, czy tam do Niemiec, a ona z dwójką dzieci i roczną Amstaffką, która już sobie sama drzwi otwiera i ucieka.
Wytłumaczyłem, że nie mamy złych zamiarów, dałem jej swój telefon, jakby potrzebowali pomocy, przechowania psa albo wyprowadzenia na spacer. Zaproponowałem pomoc w układaniu psa (nawet smaczków nie mają). Dałem jej kawałek linki, bo nawet smyczy nie wzięła idąc po psa. Mam nadzieję, że odda.
Oby im sie chciało odezwać, bo inaczej kroi się tragedia. Amstaffy są wyjątkowo plastyczne, a co za tym idzie, łatwe do popsucia. Właściciele są anafabetami, jeśli chodzi o psy - nie wiem co sobie facet myślał, biorąc takiego psa. Najprawdopodobniejszy scenariusz to prędzej czy później jakieś pogryzienie i albo odebranie psa przez policję, albo dump do schroniska. Żal suki, ludzi trochę mniej.
Właścicielka Stokrotki (tak ma na imię: Daisy) wygadała się, że jej przyjaciółka mieszkająca u nas na piętrze, ma też takiego amstaffa, Leona. Sądząc z tego, że widziałem go raz, i igdy na spacerze, to może się szykować kolejna tragedia. Ech...
Może mi sie uda coś zaradzić.
#psy #ludzie #amstaff #ignorancja
reshared this
szescstopni, Szescstopni i Kierunkowy74 reshared this.