Są różne tematy, negatywne i pozytywne, w których my (retorycznie) i oni (również retorycznie) mamy zbieżne wnioski, wychodzące jednak z różnych przesłanek (i różniące się postulatami praktycznymi).
Retoryka walki politycznej dość dobrze zagospodarowała ten drugi obszar, natomiast mało widzę prób powiedzenia "zgadzamy się, z tym że nasze argumenty są inne".
Prostym przykładem może być "zgadzamy się, że forsowanie wprowadzania samochodów elektrycznych jest niewłaściwe, bo utrzymuje wciąż dominację transportu indywidualnego nad publicznym".
Konflikt ideologiczny - zwłaszcza w polskim środowisku, do którego mam jaki-taki dostęp - jest zbrutalizowany i spolaryzowany niemalże tak, jak węzeł palestyński. A tymczasem Wszechkryzys zeżre nas wszystkich po kolei. Być może nowy sposób komunikacji pomógłby zbudować jakiś grunt wspólny z osobami które po prostu nie znają alternatywy dla myślenia prokapitalistycznego, propaństwowego i nacjonalistycznego. Zacząć właśnie nie od punktów spornych, a od wspólnych - wprowadzając inną argumentację i perspektywę.
Anegdotka: miałem kiedyś okazję przez kilka tygodni obserwować, jak negocjują przyjaciele kurdyjscy. Z podziwu godną samodyscypliną prowadzili rozmowy z pewną grupą, programowo przekonując i przeciągając na swoją stronę pojedyncze osoby, aż tych "nieprzejednanych" została mała i osamotniona grupka, która w końcu przestała sprawiać kłopoty. Zrobiło to na mnie duże wrażenie.