Obcy mi ideowo (propaństwowy), ale kompetentny bloger militarny (z przekonującym CV), przedstawia dość kompletne uzasadnienie tezy, że obsadzenie granicy wojskiem, jadąc Talleyrandem, to gorzej niż zbrodnia - to błąd. Przy okazji podsumowuje różne powody za nim stojące.
Zacznijmy od kwestii fundamentalnej – czy to, co dzieje się na granicy, jest wojną?Jest, ale za każdym razem, gdy używamy określenia „wojna”, winniśmy je uzupełnić o przymiotnik „hybrydowa”. Większość Polaków nie ma pojęcia o tym, co dzieje się na wschodzie kraju, za to wszyscy podlegają uniwersalnym procesom poznawczym. To kwestia natury semantycznej – skoro „wojna”, to „wojsko” wydaje się jak najbardziej na miejscu; trudno o inny ciąg skojarzeń. Hybrydowość zmienia wszystko – i nie, nie chodzi o słowne gierki, a o fakt, że takie doprecyzowanie „wojny” pozwala na rzetelny, zgodny z prawdą opis sytuacji. Granica z Białorusią nie jest linią frontu, nie dochodzi tam do zdarzeń, które towarzyszą twardemu, kinetycznemu zwarciu z wrogą armią. Zwarciu, na okoliczność którego przysposabiamy sobie wojsko.
W drugim tekście punktuje (znów z propaństwowej perspektywy), jakie działania państwo powinno podjąć, żeby w tej wojnie hybrydowej zacząć wygrywać, a nie wciąż dostawać smętny wpierdol.
Tym wrogiem jest rosja i jej białoruski „podwykonawca” – raz jeszcze to podkreślę, bo w potocznej percepcji granicznego kryzysu gdzieś ta odpowiedzialność się zaciera, a wraz z nią umyka możliwość zjednoczenia (co skądinąd jest sporym sukcesem tego wroga). Winni całego zła stają się migranci, to na nich ogniskuje się złość wielu Polaków. Mamy tu do czynienia z przemieszczeniem agresji – zjawiskiem psychologicznym polegającym na przeniesieniu agresji z jej źródła (które zazwyczaj jest niedostępne) na obiekt zastępczy (przedmiot lub osobę), pełniący funkcję „kozła ofiarnego”. Ukaranie kozła może nam przynieść psychiczną ulgę – w realiach „granicy” przełożyć się na chwilowe ograniczenie presji – ale czy rozwiąże problem? Nie. A czy jego źródło rzeczywiście jest niedostępne? Też nie – rosja i Białoruś są tu jednością, karząc Mińsk, dobierzemy się do skóry Moskwy. Jak?
Czekam teraz niecierpliwie na jego komentarz do ostatnich gróźb premiera, że możliwe jest skierowanie tego niewyszkolonego i zdemoralizowanego wojska do działań przeciwko cywilom na terytorium kraju...
#WojnaHybrydowa #Wojsko #Migranci #Uchodźcy #Białoruś #Rosja #Granica
Pomnóżmy koszty hybrydowej agresji
Wobec zaniechań z ostatnich trzech lat, gwałtowny odwrót wojska znad granicy nie wchodzi w grę. Ale dalsze pilnowanie płotu też nie...Marcin (Bez Kamuflażu)
reshared this
Kierunkowy74, Olga Matná-Schrödingerová, Dźwiedziu, viq i y-b reshared this.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • — (Internet) •Rozmyślając o powyższych tekstach i o oburzonych postach zarówno w obronie biednych żołnierzyków jak i przeciwko bandytom w mundurach (te same osoby, oczywiście), doszedłem do dwóch konkluzji:
1. Odpowiedzialność za śmierć lub zranienie żołnierza, wysłanego do akcji bez adekwatnego przeszkolenia, wyposażenia i wsparcia, spoczywa w lwiej części na tych, co go do akcji wysłali. Na jego przełożonych, i na mocodawcach politycznych (w tym na oczadziałych nacjonalizmem i militaryzmem rodakach).
2. Tak bulwersujące wielu zdjęcia DIY pałek, łuków i proc (tak,
... pokaż więcejRozmyślając o powyższych tekstach i o oburzonych postach zarówno w obronie biednych żołnierzyków jak i przeciwko bandytom w mundurach (te same osoby, oczywiście), doszedłem do dwóch konkluzji:
1. Odpowiedzialność za śmierć lub zranienie żołnierza, wysłanego do akcji bez adekwatnego przeszkolenia, wyposażenia i wsparcia, spoczywa w lwiej części na tych, co go do akcji wysłali. Na jego przełożonych, i na mocodawcach politycznych (w tym na oczadziałych nacjonalizmem i militaryzmem rodakach).
2. Tak bulwersujące wielu zdjęcia DIY pałek, łuków i proc (tak, brzydkie napisy są dowodem demoralizacji i żołnierzy, i społeczeństwa, które ich wychowało) dla mnie są wyrazem prób konstruktywnego poradzenia sobie z niemożliwą sytuacją, w jakiej tych żołnierzy postawiono.
Otóż przydzielono im zadania typu policyjnego - odstraszanie, kontrola tłumu, zatrzymanie i konwojowanie. Policja do takich celów ma całą gamę narzędzi nie(koniecznie)zabójczych: kajdanki, pałki, miotacze gazu, granaty gazowe i hukowe, armatki wodne, strzelby gładkolufowe i co tam jeszcze przeoczyłem. Policja jest też (w teorii) przeszkolona do takich działań zarówno w sensie obsługi broni, jaki i działań w formacji. W dodatku (też teoretycznie) działa w ramach ustalonych do tego celu procedur i przepisów prawa.
A co dostali żołnierze?
Teoretycznie:
To pochodzi ze świeżo (13.06) opublikowanego doniesienia PAP o posiedzeniu podkomisji stałej do spraw społecznych w wojsku.
Ale standardowe wyposażenie żołnierza wojsk lądowych nie zawiera nic, co byłoby przydatne do akcji policyjnych. A informacji o ilościach zakupionego policyjnego sprzętu - brak, co wyróżnia się tekście, bo inne zasoby są przynajmniej z grubsza określone ilościowo.
Po drugie, pomimo radosnych informacji o zakupie dodatkowych środków (o środkach "przymusu bezpośredniego" już nie ma tam mowy), notka PAP kończy się wezwaniem, aby żołnierzom pozwolić się samodzielnie doposażać - a to już jest czerwone światło i dzwonek alarmowy w jednym.
Sytuacja dla szeregowego żołnierza bez wyjścia. Albo nie wykona rozkazu, przepuści "agresora" - nie wiem czy wtedy sąd polowy, ale na pewno nie będzie miło. Albo użyje tego, co ma na stanie: bagnetu, kolby (od Grotów się podobno łatwo odłamują), wreszcie granatów i ostrej amunicji - chryja niesamowita, ŻW, prokurator, a jeszcze jak trafi kogoś po białoruskiej stronie, to już ogóle "Jak wywołałem III wojnę światową".
Nasi majsterkowicze wybrali więc rozwiązanie, które niesie najmniejsze zagrożenie konsekwencjami prawnymi, jest zarazem konstruktywne i zdroworozsądkowe - zrobili trochę pałek, trochę proc i jakiś łuk - broń nieśmiercionośna, pozwalająca im jakoś-tam wykonać rozkazy, a jednocześnie niekoniecznie zabić, czy poważnie zranić "agresora". Nie powodował nimi humanitaryzm, zapewne, a raczej typowe dla polskiej armii dupokryjstwo (oraz typowa dla szeregowych żołnierzy kreatywność).
Niemniej skutek nie zasługuje moim zdaniem na święte oburzenie - w każdym razie nie wobec bezpośrednich autorów.
Fotografie: Mikołaj Kiembłowski
reshared this
Olga Matná-Schrödingerová, Dźwiedziu i viq reshared this.