#dzieci #PieczaZastępcza #ZapaśćInfrastruktury #wychowanie #PolitykaSpołeczna
Opowiem Wam taką historię: pewni ludzie mieszkali w domu pokrytym eternitem, w którym znajdowała się nieosłonięta i iskrząca instalacja elektryczna. Latami ignorowali przepisy przeciwpożarowe tłumacząc, że pożary zdarzają się tylko u sąsiadów, i że jeśli kiedyś będzie dobra sposobność to wymienią instalację oraz eternit, spokojnie, nie ma pośpiechu.A potem wybuchł pożar i wszystko poszło z dymem.
Mądrzy ludzie oznajmili, że wybudują dom na nowo i pokryją go eternitem prosząc sąsiada Zdziśka, aby zainstalował im "elektrykę". Dlaczego tak? Bo szybko i sprawnie, a im nie może woda na głowy kapać. I jeszcze zrobią to z budżetu państwa, są wszak pogorzelcami.
To jest krótka i wymowna historia o efektach prac grup konsultacyjnych, które pracują w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej w warunkach "agonii pieczy zastępczej", o której od lat alarmowano, że zbliżamy się do niej nieuchronnie, i które to grupy dziś przedstawiły swoje rekomendacje.
Dwie z takich grup zaprezentowały same gęste postulaty:
1. W każdym województwie powinien powstać co najmniej jeden interwencyjny ośrodek preadopcyjny dla dzieci do pierwszego roku życia.
2. W każdym województwie powinna powstać co najmniej jedna regionalna placówka opiekuńczo-terapeutyczna
3. domy dziecka powinny się "urodzinniać"
4. ...ale równocześnie chcą zwiększyć liczbę dzieci w jednym domu dziecka do 16, a najlepiej wykorzystać w tym celu puste przestrzenie dawnych molochów, ostatecznie mamy kryzys miejsc w pieczy
5. poza tym nie przesadzajmy tak z tym urodzinnianiem, bo w domach dziecka (mają się nazywać "domy dla dzieci", żeby było życzliwiej) ma być wprawdzie rodzinnie, ale jeśli któryś nastolat fiknie i trafi do MOWu (młodzieżowego ośrodka wychowawczego) to dom dziecka (sorry, dom dla dzieci) powinien mieć możliwość wycofać się z tego całego urodzinniania i wykreślić dziecko z listy wychowanków, żeby nie wracało na wakacje ani na święta.
Coś Wam powiem (poza tym, że siedziałam w MRiPS i własnym oczom nie wierzyłam) i może to wylistuję:
1. Instytucjonalizowanie najmłodszych dzieci jest w tej chwili absolutnym archaizmem europejskim, Polska nadal nie wykonała zaleceń komitetu ochrony praw dziecka ONZ nakazującego USUNIĘCIE z ustawy możliwości tworzenia takich domów małego dziecka, którymi są IOPy.
Tymczasem voila! Grupa konsultantów i ekspertów postanowiła mieć to w d..e i wpisała sobie postulat zmiany systemowej, aby nie tylko takie placówki budować, ale jeszcze zwiększyć ich liczbę z aktualnych 3 do 16. Nie powiem, ta arogancja robi spore wrażenie. Jeszcze większe, że Ministerstwo Rodziny ten postulat w ogóle prezentuje i rozpatruje.
2. Istnieje inne rozwiązanie szukania miejsc dla najmłodszych dzieci w pieczy, na to rozwiązanie żaden z luminarzy, jak widzę, nie wpadł, i nazywa się ono "zasadą triażu". Zasada triażu w pieczy zastępczej oznacza dokładnie to samo, co na SORze: najpierw przypadki ostre, potem kolejne. Triaż w pieczy oznacza, że absolutne pierwszeństwo umieszczania w rodzinach zastępczych powinny mieć dzieci do pierwszego roku i dzieci w bezpośrednim zagrożeniu życia. Oznacza to, że nie wolno umieścić siedmiolatka, jeśli na miejsce nadal czeka dwumiesięczne niemowlę.
Że to niesprawiedliwe?
Tak, podobnie jak to, że nieprzytomny człowiek z wypadku otrzyma kod czerwony i zostanie przyjęty natychmiast, a osoba prosząca o usunięcie kleszcza otrzyma kod zielony i poczeka parę godzin.
Ponieważ rozumiem, że koncepcja triażu rozwala mózg swoją innowacyjnością i w ogóle nikt nigdy o niej nie słyszał, chciałam powiedzieć - heloł, luminarze! - że tak w ogóle to nazywa się "Child welfare triage" i jest nieźle opisana w literaturze dotyczącej pieczy zastępczej, którą trzeba jednak znać i czytać.
To ostatnie dodaję celowo, ponieważ w ostatnich latach dowiedziałam się, ze generalnie znajomość kontekstów, rozwiązań i legislacji jest (nie tylko moim) minusem i czyni mnie (nie tylko mnie) niewiarygodną; ministerstwa powinny słuchać głosu praktyków, którzy włożyli spory wysiłek w to, aby tych kontekstów, rozwiązań i legislacji nie znać, za to mają mandat "pracuję w domu dziecka, więc nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobisz?".
No to wyśmienicie, pomyślałam sobie, zobaczmy, co te potężne umysły wymyślą - wymyśliły postulat budowy domów małego dziecka jak Polska długa i szeroka. Byłabym pod wrażeniem, gdyby nie to, że niestety poważnie obawiam się, że ta propozycja może zostać rozpatrzona i przyjęta.3. Urodzinnianie domów dziecka jest w równym stopniu wspaniałą koncepcją. Ostatnie tygodnie upłynęły mi na słuchaniu w ministerstwie opowieści, że musimy inwestować w rozwój placówek, ponieważ "aż 25% dzieci przybywających do domów dziecka w ostatnim roku stanowiły dzieci z rozwiązanych rodzin zastępczych" (stowarzyszenie placówek opiekuńczo wychowawczych takimi danymi dysponuje).
Czyli - rodziny zastępcze zawodzą, oddają dzieci jak popsute zabawki, skala zjawiska jest poważna.
I tu, jak książę na białym koniu, zjawiają się "domy dla dzieci", które się urodzinnią i przybędą w sukurs, one wszak są miejscami stabilnymi i bezpiecznymi w przeciwieństwie do chimerycznych i niepewnych rodzin zastępczych. I mają więcej miejsc.
Tymczasem kilka dni temu fundacja GrowSPACE opublikowała wyniki monitoringu i donosi, że aż 1292 dzieci wróciło do domów dziecka z rodzin zastępczych i rodzinnych domów dziecka.
Pozwólcie, że zestawię te dane z danymi z corocznych raportów z wykonywania ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej:
- Otóż "1292 dzieci" stanowi 6,5% wszystkich dzieci przebywających w domach dziecka (ogólna liczba dzieci przebywających w domach dziecka to 19796 dzieci), a nie "25%"
- co więcej "1292 dzieci" stanowi niespełna 3% dzieci poniżej 18 roku życia, które wychowują się w rodzinach zastępczych.Co to oznacza?
Oznacza to, że jakkolwiek 1292 dzieci, którym zdestabilizowano życie to o 1292 dzieci za dużo, to jednak 3% "dzieci-zwrotek" w rodzinach zastępczych nie jest ani zjawiskiem, ani tym bardziej przerażającą skalą tego zjawiska.
Jest, powiedziałabym, zadziwiająco niskim wskaźnikiem niestabilności rodzin zastępczych, które w przeciwieństwie do personelu placówek nigdy nie kończą swojego dyżuru, ponieważ ich miejsce pracy jest zarazem ich domem prywatnym i rodziną, są więc w o wiele wyższym ryzyku wypalenia.
4. A teraz naprawdę gruba teza: zaryzykuję twierdzenie, że jeśli mielibyśmy szukać miejsc niestabilnych to warto byłoby policzyć odsetek wychowanków domów dziecka, którzy przebywają w Młodzieżowych Ośrodkach Wychowawczych, Młodzieżowych Ośrodkach Socjoterapeutycznych, SOSWach, OOWach i innych miejscach pobytu stałego, które sprawiają, że te dzieci stają się bytami podwójnymi: są wykazywane „na stanie” domu dziecka i równocześnie fizycznie przebywają w takim MOWie.
W ostatnim roku prowadziłam projekt w dwóch Młodzieżowych Ośrodkach Wychowawczych. W jednym z nich odsetek wychowanków, którzy napłynęli z domów dziecka wynosił prawie 30%, w drugim – 20%. W ramach tego projektu prowadziłam również rozmowy i wywiady z innymi polskimi MOWami (dla dziewcząt, dla chłopców, koedukacyjnymi, publicznym i niepublicznymi) z ciekawości podpytując, jaka w ich ośrodkach jest proporcja między dziećmi „z rodzin biologicznych/zastępczych” i „z domów dziecka”. Od żadnego z moich rozmówców i rozmówczyń nie usłyszałam wartości niższej niż „20% wychowanków z domu dziecka”.
Wydaje mi się niemałą hucpą podnosić argument o „niestabilności rodzin zastępczych, z których placówki muszą ratować dzieci” w sytuacji, w której ta niestabilność dotyczyła niespełna 3% dzieci z rodzin zastępczych oraz w sytuacji, w której placówki wydatnie odsyłają swoich wychowanków do MOSów, MOWów i innych ośrodków, czego się publicznie nie zlicza i nie rozlicza.
5. To nieprawda, że domy dziecka mają i mogą zaoferować więcej miejsc niż rodzinna piecza zastępcza. Rodzinna piecza zastępcza dostarcza miejsc dla 77% dzieci z pieczy, podczas gdy domy dziecka dla 23%.
***
Na koniec chcę napisać taką rzecz: że MRiPS nie odpowiada za postulaty grup roboczych i trzymanie się przez te postulaty jakiejkolwiek poręczy to jest jedna sprawa. Że dziś przez dwie godziny słuchałam ze zdumieniem, jak w siedzibie Ministerstwa Rodziny odbywają się realne podchody do odwrócenia wszystkich wysiłków i osiągniętych już kamieni milowych na rzecz deinstytucjonalizacji – to sprawa druga. Dwie godziny słuchałam, w jaki sposób wylewa się z kąpielą dziecko, na rzecz którego pracujemy od ponad 20 lat. I robi się to powołując na wyjątkową sytuację pożaru eternitowego dachu, równocześnie rozpisując przetarg na dostawców nowego eternitu.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • •