Każdy dzień po moich sześćdziesiątych urodzinach, którego nie mogę spędzić na lekturze, pisaniu, gotowaniu, spacerach, gimnastyce i rozkoszowaniu się trunkami wśród przyjaciół, odbiorę sobie, wypruwając na żywca kolejny metr flaków kolejnemu akolicie kapitalistycznej cywilizacji śmierci.