Spacery z suką są dla mnie okazją do ciężkiej pracy nad komunikacją międzyludzką.
#psy #ludzie #komunikacja #emocje #agresja #Terminator
W miejscach gdzie nie ma ruchu samochodowego Pusia idzie luzem, i naturalnie, widząc innego psa (oczywiście na smyczy), zbliża się, żeby się zapoznać. Ponieważ utrzymuje dystans i jest nieagresywna, nie ma niebezpieczeństwa. Jedynym problemem są ludzie. 
W większości przypadków wystarczy podejść i porozmawiać, bo po reakcji własnych psów widzą, że nie będzie kłopotów. Już jedna starsza pani, jak nas widzi, to puszcza swoją suczkę, żeby sobie koleżanki pobiegały. Inni opiekunowie nie są tak skorzy, ale większość nas już zna i nie robi dramy.
Dzisiaj się trafił nowy osobnik, z dwoma psami na krótkich smyczach (nieduży szpicowaty i szczeniak w typie boksera). Na całe szczęście (potem wyjaśnię) już z daleka zaczął groźnie wykrzykiwać typowe "zabierz pan tego psa". Zanim doszedłem na odległość spokojnej rozmowy, wydarzyły się dwie rzeczy:
1. Zdążyłem wygasić moją instynktowną morderczą reakcję. Sława niech będzie wenalfaksynie, L-tyrozynie i dostatkowi snu.
2. Puśka zdążyła podejść na jakiś metr do psów, zorientować się w sytuacji i cofnąć, cały czas na spokojnie.
A ja - już z jakichś 5 metrów, mogłem już spokojnie powiedzieć dzień dobry i opowiedzieć gościowi to, co sam już widział, że jego psy były nastawione pozytywnie i chciały się bawić (i tak nie pozwolił), i w ogóle nie było żadnej spinki z ich strony. Burknął jeszcze "jak to suka, to dopiero będzie" - ale jakoś nic nie było. 
Standardowo zaprosiłem go na nasz plac zabaw dla psów (u mnie mają wybieg na działce), grzecznie się pożegnałem i poszliśmy dalej.
Dopiero po parunastu metrach, jak mnie zaczęło ściskać za mostkiem, zorientowałem się, ile mnie kosztowało, żeby nie odpowiedzieć w pierwszej chwili agresją, wytrzymać niepewność (zawsze jest) jak się psy zachowają i przeprowadzić rozmowę po swojemu, do względnie uprzejmego końca.
To był pierwszy raz, kiedy zaobserwowałem świadomie ten proces, głównie dzięki temu, że nie byłem w emocjach. Od teraz będę się już zawczasu nastawiał, żeby nie było tego stresu.
Wielkie podziękowania dla Terminatora, który dawno temu pokazał mi, że jest zawsze więcej niż jedna możliwa reakcja, i mogę świadomie wybierać. Jak widać, wciąż nad tym ciężko pracuję.
like this
timorl likes this.
reshared this
Kierunkowy74 i Olga Matná-Schrödingerová reshared this.
Chłop Marcin
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • • •matt likes this.
Hakki(bytter was too imperial)
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • • •1/2
matt likes this.
Hakki(bytter was too imperial)
in reply to Hakki(bytter was too imperial) • • •Metr to tez nie jest bezpieczny dystans, to dystans na jaki większy pies bez problemu przeciągnie nawet większego właściciela.
2/2
matt likes this.
matt
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • •W moim przypadku pies często wykazywał "chęć zabawy" o ile drugie zwierzę było daleko, przy bliższym kontakcie w ułamek sekundy przechodził do agresji - nigdy nikomu nic się nie stało ale ilość sytuacji kiedy prosiłem o zabranie cudzego psa i mówiłem na spokojnie, że on niekoniecznie się dogaduje mimo tego co po nim widać była dla mnie zawsze przytłaczająca.
Co więcej często jak wykazał agresję, to rzecz jasna pretensje w moją stronę, bo "kto to widział?" - nieważne ile razy wcześniej prosiłem i ostrzegałem.
To jest delikatnie mówiąc upierdliwe z perspektywy właściciela, dlatego rozumiem nerwową reakcję.
Osobiście przyjąłem taktykę, że zawsze pytam o pozwolenia na podejście, nawet jeżeli psina jest bez smyczy - z moich obserwacji wynika, że wszystkim oszczędza... pokaż więcej
W moim przypadku pies często wykazywał "chęć zabawy" o ile drugie zwierzę było daleko, przy bliższym kontakcie w ułamek sekundy przechodził do agresji - nigdy nikomu nic się nie stało ale ilość sytuacji kiedy prosiłem o zabranie cudzego psa i mówiłem na spokojnie, że on niekoniecznie się dogaduje mimo tego co po nim widać była dla mnie zawsze przytłaczająca.
Co więcej często jak wykazał agresję, to rzecz jasna pretensje w moją stronę, bo "kto to widział?" - nieważne ile razy wcześniej prosiłem i ostrzegałem.
To jest delikatnie mówiąc upierdliwe z perspektywy właściciela, dlatego rozumiem nerwową reakcję.
Osobiście przyjąłem taktykę, że zawsze pytam o pozwolenia na podejście, nawet jeżeli psina jest bez smyczy - z moich obserwacji wynika, że wszystkim oszczędza to nerwów.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • — (Internet) •Jestem bardzo zdziwioną kaczką.
Wróciłem do wątku, żeby dopisać nieco moich dalszych przemyśleń na temat, a tu moja poprzednia odpowiedź na Wasze uwagi znikła jak sen jaki złoty. Mogę ją z pamięci odtworzyć, ale najpierw pytanie, czy ktoś z Was ją w ogóle widział? Bo może mi się to tylko przyśniło? Serio, miałem tak parę razy...
matt
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • •8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • •No dobra, tamto co chciałem napisać ponownie już mi znikło z pamięci. Teraz chodzę z suką dużo na smyczy, własnie żeby się nie rwała do innych. Tym łatwiej mi się "skonformizować", że dwa razy mi zrobiła skok przez ruchliwą jednię, żeby się z kolegą przywitać. Więc tego. Utylitaryzm ma swoje zalety.
Dzisiaj sobie przypomniałem o wątku (który miał oryginalnie być o komunikacji z ludźmi, ale zszedł na psy), bo szedłem sobie alejką od dworca (Puśka i owszem luzem, ale to jest obszar bezpieczny) i mijałem jakąś panią. Ponieważ mam permanentny problem z kojarzeniem twarzy osób "znanych z widzenia", przeżywam krindże w takich sytuacjach. Korzystając z małomiasteczkowości rozwiązuję o tak, że wszystkim w sąsiedztwie mówię - lepszy ta
... pokaż więcejNo dobra, tamto co chciałem napisać ponownie już mi znikło z pamięci. Teraz chodzę z suką dużo na smyczy, własnie żeby się nie rwała do innych. Tym łatwiej mi się "skonformizować", że dwa razy mi zrobiła skok przez ruchliwą jednię, żeby się z kolegą przywitać. Więc tego. Utylitaryzm ma swoje zalety.
Dzisiaj sobie przypomniałem o wątku (który miał oryginalnie być o komunikacji z ludźmi, ale zszedł na psy), bo szedłem sobie alejką od dworca (Puśka i owszem luzem, ale to jest obszar bezpieczny) i mijałem jakąś panią. Ponieważ mam permanentny problem z kojarzeniem twarzy osób "znanych z widzenia", przeżywam krindże w takich sytuacjach. Korzystając z małomiasteczkowości rozwiązuję o tak, że wszystkim w sąsiedztwie mówię - lepszy taki krindż, niż przeciwny.
Więc tej pani też powiedziałem, takim tonem jak się mówi obcym na szlaku, czy w wiosce. Ona się we mnie wpatrzyła, jakbym jej chciał gardło przegryźć. Minęła mnie, a ja po paru krokach obróciłem się Puśkę przywołać, a pani się jeszcze za mną oglądała...
To mi z kolei przypomniało dzień wcześniej, kiedy z suka na smyczy dochodziliśmy do placu koło naszego mieszkania - normalnie tam ją puszczam, żeby sobie pobiegła jeszcze troszkę sama. Ale szli - znowu znani z widzenia - ludzie z jakimś szczeniakiem, więc grzecznie (głośno, bo byli o dwadzieścia coś metrów) zapytałem, czy będzie ok, jak Puśkę puścimy, bo ona jest przyjazna itp.
Pan lat około 30 przez nos stwierdził "lepiej nie", odwrócił się i niemalże dał dyla, jakbym mu co najmniej zaproponował zdjęcia mojej nieletniej siostry.
I tu dochodzimy do sedna. Cieszycie się?
Coraz częściej, spotykając ludzi w przestrzeni publicznej, widzę, jak na moje próby kontaktu (a czasem samą naszą z Kasią obecność) reagują - nie umiem tego inaczej ująć - popłochem. Czasem przeradza się on w agresję, czasem w zamknięcie się czy ogólną odmowę kontaktu, ale odbieram to tak, jakby coraz więcej randomowych ludzi było po prostu przerażonych. Już mnie to tak nie wkurwia, jak kiedyś, ale strasznie odbiera mi chęć do wychodzenia na świat.
Na razie nie wiem, co mi z tych refleksji wyjdzie - work in progress.
Olga Matná-Schrödingerová reshared this.