Wpadł mi w oko
link, tak reklamowany na jednej z grup signalowych .
Wrzucam bo projekt wydaje mi się ważny, i czuję że to dobrze że powstał. Bardzo martwi i boli mnie to co się dzieje w wielu wolnościowo lewicowych społecznościach w tym temacie. Wiem że "Antifa" na całym świecie jest mocno podzielona, w Polsce mam wrażenie że słyszymy tylko jedną narrację, więc tym bardziej wydaje mi się to ważne.
Przeczytałem zamieszczone tam artykuły (godzinny wywiad na YT i cała masa linków typu "
Sowieckie kłamstwo o izraelskim apartheidzie" już mnie nie zainteresowały).
Pomijając fatalną warstwę językową (
medium is the message), na dzień dobry zgadzam się tylko z jednym punktem:
konfederalizm demokratyczny byłby szansą na rozwiązanie problemu. Szkoda, że nie istnieje żadna znacząca siła polityczna, która chciałaby ten temat popchnąćCała argumentacja w przytoczonych artykułach (po odsianiu szumu informacyjnego, typu jak nie wolno krytykować Izraela i kto to jest
prawdziwy syjonista) sprowadza się do pseudosymetrystycznego "
Żydzi są w Palestynie, bo muszą gdzieś być - a skoro już są, to muszą się bronić, więc się bronią".
Od biedy można by z tego wyjść do uczciwie symetrystycznej tezy, że to samo dotyczy Palestyńczyków, i spróbować pójść w stronę właśnie demokratycznego konfederalizmu i modelu "dwa narody, jedno państwo". Ale..
Przetrawiłem to sobie, skonfrontowałem z innymi perspektywami (ostatnio miałem okazję tłumaczyć sporo tekstów o różnej wymowie, zarówno z perspektywy palestyńskiej, izraelskiej i innej antykolonialnej).
Przypomniałem sobie moje lektury o projekcie osadniczym z "Jewish Currents" (na przykład
https://jewishcurrents.org/the-rise-of-the-new-settler-state) i wcześniejsze teksty o postępach ostatniej "dobrej zmiany" w Izraelu (od
oficjalnego ogłoszenia go państwem żydowskim) a także sięgnąłem dalej w historię polityczną.
Niezależnie od tego, jaką kto ma tolerancję na "realpolitik" (w wypadku nacjonalizmów moja jest superniska), nie da się ukryć, że nowożytna żydowska kolonizacja Palestyny oparła się na dwóch filarach, które znamy z wielu innych czasów i miejsc:
- Slogan (o bardzo interesującej historii) "
Ziemia bez ludzi dla ludzi bez ziemi" - - który jest kwintesencją kolonializmu, negującego istnienie tubylców, ich więź z ziemią i pierwszeństwo ich praw.
- Grodzenia, współcześnie znane jako "landgrabbing", pokazane wyraźnie (choć eufemistycznie nazwane) na mapce bez atrybucji, dostępnej na wspomnianej stronie. Pokazuje ona, że większość terenu państwa izraelskiego stanową tereny "publiczne i państwowe" - ponieważ ten opis dotyczy "brytyjskiego mandatu Palestyny" (
https://en.wikipedia.org/wiki/Mandatory_Palestine), "państwo" oznacza nieistniejące już w 1947 roku Imperium Ottomańskie. I znów, zawłaszczenie tej ziemi przez osadników żydowskich odbyło się z pominięciem praw ludzi ją zamieszkujących i uprawiających - co dodało jeszcze aspekt klasowy do rozpoczynającego się konfliktu.
Podsumowując, powołany blog prezentuje radykalną perspektywę kolonialno-osadniczą (cóż, że "lewicową"). Jeśli zaś uznamy sugestie jego autorów, że przedstawiają oni reprezentatywny obraz sytuacji i postawy społeczeństwa Izraela, to tym gorzej dla Izraela.
Dla mnie z lektury tego bloga wynika jeden pozytyw: dał mi podstawę i impuls, żeby ostatecznie określić moją postawę polityczną (o której w kolejnym odcinku) wobec już ponad stuletniej wojny w Palestynie.
Czego i Wam życzę.
#
Izrael #
Palestyna #
kolonializm #
osadnictwo #
apartheid #
apoizm #
konfederalizm #
syjonizm