Napiszę wam, po co są Standardy ochrony małoletnich. Tak w praktyce.
Wczoraj ok 16 wybiegłam z auta, bo chodnikiem szedł wysoki mężczyzna, który za kaptur kurtki ciągnął dziecko. Dodatkowo rzucał w jego stronę „Jak ci wpier***ę to do wigilii nie usiądziesz” i podobne. Dziecko krzyczało w panice i płakało.Ja wiem, że dzieci płaczą czasem tak, że ciarki na plecach, bo nie chcą wychodzić z sali zabaw, nie dostały batona w Żabce, nie lubią czapki i szalika.
Ale to dziecko płakało tak, że cała zaczęłam się trząść. Mój organizm krzyczał: uciekaj, niebezpiecznie.
Mimo to wyszłam i spytałam (1), czy wszystko w porządku (widziałam, że nie, ale jakoś trzeba zacząć). Pan kazał mi się odpi***dolić, ale krzyknęłam, żeby puścił dziecko. Puścił, dziewczynka ok 5 lat stanęła dalej od niego i przeraźliwie wyła.
Stojąc w odległości bezpiecznej dla mnie powiedziałam panu, że niepokoi mnie sytuacja i chcę upewnić się, że dziecko jest bezpieczne.
Pan wymruczał, że dziecko jest wredne, bo zagapiło się w przedszkolu z koleżanką, że on je odbiera, ale dzwoni do mamy, jak Zosia (imię zmienione) odstawia takie cyrki. Bałam się, że będzie mnie atakował, ale wyjął telefon i odszedł na bok.
Zaczęłam rozmawiać z Zosią (2). Wciąż płakała, ale przynajmniej kiwała głową.
- Zosiu, czy potrzebujesz pomocy? (skinięcie)
- Zosiu, czy chcesz do mnie podejść, żeby czuć się bezpiecznie? (podeszła).
Kucnęłam, a ona się przytuliła. To był sygnał dla mnie, że sprawa jest poważna. Bo dziecko jak odstawia scenę, bo jest zezłoszczone, to bezpieczeństwa zawsze szuka u opiekuna, nie u obcej pani.
Pan dzwonił, a ja szybko zaczęłam pytać:
- Czy o twój tatuś? (zaprzeczenie)
- Czy to znajomy twojej mamusi? (skinięcie)
- Czy ty się go boisz? (skinięcie)
- Czy on cię bije? (skinięcie).
W tym momencie podszedł pan z telefonem. Na kamerze była mama dziewczynki, która zaczęła ją uspokajać. A potem namawiać na powrót do domu, bo ona już idzie do autobusu, i zaraz będzie na miejscu.
Dziewczynka płakała ciszej, w końcu zgodziła się pójść z „wujkiem” i z mamą w telefonie.
Odeszli.
Wsiadłam do auta i pół godziny nie byłam w stanie prowadzić. Ryczałam, trzęsłam się, miałam szum w głowie.
Wiecie, co najbardziej mnie rozwaliło na kawałki?
Że to dziecko tak przeraźliwie płakało i krzyczało „nie chcę! Pomocy!”, a zanim ja wybiegłam z auta, ileś osób ją minęło i nie zareagowało. Ileś dorosłych, na których liczyła ta przerażona dziewczynka pokazało jej, że mają w d*pie co się z nią dzieje. Że jest nieważna. Więc można z nią robić, co się chce.
Czytamy artykuły o kolejnych katowanych dzieciach, chodzimy na marsze milczenia, wstawiamy nakładki na zdjęcia profilowe, ale jak widzimy krzywdzone dziecko, to nie czujemy nic.
I teraz obiecane *Standardy ochrony małoletnich*. Nie chodzi w nich o te zdjęcia na grupie klasowej, zaświadczenia o niekaralności, czy zakaz smsowania nauczyciela z uczniami.
Przez resztę wieczoru zastanawiałam się co mogłam zrobić lepiej, inaczej. Dużo wymyśliłam.
Ale w tamtej sytuacji, bez żadnej instrukcji (bo samo: „reaguj na przemoc” nie mówi jak), w ogromnym stresie dopadło mnie widzenie tunelowe. Serio, jedyne na czym mogłam się skupić, to rozmowa z dziewczynką. Nie widziałam nic wokół siebie, ba – nawet nie umiałam wybrać 112 (3), tylko w kontaktach gorączkowo próbowałam znaleźć wpis Policja. Zaćmienie totalne.
Ale resztką przytomności wiedziałam, że muszę jakoś tą dziewczynkę zidentyfikować (4), więc rozmawiając spytałam, do którego przedszkola chodzi. Wskazała palcem na pobliskie, osiedlowe za rogiem.
W nocy napisałam zgłoszenie do przedszkola (i tu OGROMNE podziękowania dla Sylwia Urbaś, która ze mną porozmawiała i podpowiedziała co dalej). Opisałam sytuację i poprosiłam o uruchomienie procedury ze Standardów.
Dziś rano zaniosłam je do sekretariatu. Najpierw rozmawiałam z panią sekretarką. Była wstrząśnięta. Potwierdziła mi na kopii przyjęcie zgłoszenia (5) i obiecała przekazać sprawę pani dyrektor jak pojawi się w przedszkolu.
Pół godziny później dostałam telefon od pani dyrektor.
Rozmawiano już z dzieckiem, które potwierdziło dokładnie to, co ja opisałam. Dodatkowo powiedziało, że bolą ją plecy i nogi, bo w domu dostała lanie za to, co zrobiła na ulicy.
Przedszkole uruchomiło procedury – te opisane w Standardach. Rozmowa z matką, zawiadomienie do sądu, założenie Niebieskiej Karty, pomoc pedagoga przedszkolnego. Plus rozmowa z wychowawczyniami, które ignorowały dotychczasowe „drobne” sygnały, bo dziecko chodziło bez siniaków.
Dlatego są te Standardy. Moje zawiadomienie nie mogło być zignorowane. Uznane za "to nie nasza kompetencja".
Tak, mogło się okazać, że sytuacja z ulicy to był jednostkowy przypadek, opiekun miał wyjątkowo ciężki dzień, odbierał dziecko, które z byle powodu wpada w histerię czy krzyk, i już nie wytrzymał. Zdarza się. Dorosły też człowiek, może się potknąć, może zrobić coś źle. Wtedy po zbadaniu sytuacji poszedłby tylko sygnał do niego (i matki), że bez względu na okoliczności, takie zachowanie jest nieakceptowalne. Do dziecka poszedłby sygnał, że zawsze może liczyć na pomoc dorosłych, więc jeśli jest taka potrzeba – niech się zgłasza.
Niestety okazało się, że zgłoszenie było bardziej niż potrzebne. Dziecko jest bite i zastraszane. Instytucje są zobowiązane do przerwania tej sytuacji i zapewnienia ochrony.
W nocy ciągle roztrząsałam to, co najbardziej mnie przeraziło – obojętność innych ludzi mijających Zosię, która po dziecięcemu, rozpaczliwie błagała o pomoc i spotkała się z obojętnością. W jej rozumieniu, to oznaczało, że każdy z tych dorosłych pozwalał ją bić.
Pomyślałam sobie, że może jednak ktoś nie był obojętny, tylko przestraszony i nie wiedział jak zareagować. Więc na szybko zrobiłam instrukcję. Pewnie niedoskonałą, ale lepsza taka niż żadna. Chodzi o najważniejsze punkty reakcji. Może komuś pomoże znaleźć siłę, by zareagować.
Choć nikomu nie życzę, żeby musiał.
I krótkie info:
1. W necie jest sporo przykładów jak zacząć rozmowę z dorosłym, który szarpie dziecko lub krzyczy. Generalnie nie chodzi o ocenianie czy awanturę (jak może pani tak robić, co z pani za matka!), tylko o sygnał, że zachowanie zostało przez nas zauważone i zachowanie jest niewłaściwe. Rodzice/opiekunowie są czasem mega przemęczeni. Potrzebują pomocy. Możliwe, że to taka sytuacja i rozmowa pomoże opanować emocje.
2. Warto zwrócić się do dziecka, żeby widziało, że jesteś przyjacielem. Nie zabierasz go od mamy/taty, nie jesteś wiedźmą z workiem na niegrzeczne dzieci. Jesteś dorosłym, który zareagował na płacz. Czasem z dzieckiem nie da się porozmawiać, więc po takim komunikacie, trzeba wrócić po więcej informacji do dorosłego.
3. Jeśli sytuacja dalej cię niepokoi, i czujesz się na siłach na dalszą konfrontację, to wezwij policję (zgłoś przemoc wobec dziecka i prośbę o szybki przyjazd, bo sprawca chce uciec), a dziecko spróbuj zatrzymać przy sobie. Koniecznie reaguj, jeśli dorosły zaczyna je ciągnąć czy zabiera na ręce, a ono się wyrywa – wtedy krzycz o pomoc do innych ludzi, proś o wezwanie policji.
Każda sytuacja jest inna, nie ma jednego przepisu na to, co robić. Ale na pewno nie ignoruj, bądź przy dziecku tak długo jak to możliwe.
4. Mimo stresu spróbuj zanotować jak najwięcej szczegółów pozwalających na zidentyfikowanie kim jest dziecko. Imię i placówka szkolna plus wiek to już sporo. Nie pytaj wprost o adres, nie przesłuchuj, bo to może wzbudzić agresję dorosłego. Spytaj o szkołę, o to czy mieszka niedaleko. Możesz się przedstawić imieniem i nazwiskiem, dzieci często wtedy się rewanżują, lub możesz dopytać. Koniecznie zapisz jak najszybciej tą informację.
Jeśli nie ma innego wyjścia – spróbuj zrobić zdjęcie dziecku lub dorosłemu, ale pamiętaj o swoim bezpieczeństwie – to może dorosłego popchnąć do agresji wobec ciebie.
5. Nie wiesz, czego byłaś/eś świadkiem. Może to była zwykła kłótnia z rozłoszczonym zbuntowanym trzylatkiem, w której zmęczony rodzic powiedział za dużo. Może dziecko ma swoje trudności, zaburzenia i zachowuje się inaczej, a ty nie zrozumiałaś/eś sytuacji.
Ale może właśnie jesteś pierwszą osobą, która ma szansę uratować dziecko przez skatowaniem.
ZAWSZE spróbuj zaangażować odpowiednie służby, w tym placówki edukacyjne. Przekaż na piśmie jak najwięcej szczegółów zdarzenia – poproś o potwierdzenie przyjęcia zgłoszenia. Lub wyślij mailem na służbowy adres. Takie zgłoszenie nie może być zignorowane.
Jeśli niewiele wiesz o dziecku, idź na policję. Podaj miejsce i czas. Może znajdą monitoring, może jak rozpytają w okolicy, to dowiedzą się więcej. Może uda się pomóc. Nie rezygnuj z tej szansy.
Możesz pomyśleć „Może nic się nie stało, w sumie to tylko krzyk, nie widziałam_em bicia”. Myśl jest ok, to próba chronienia siebie przed zaangażowaniem się w niebezpieczną sytuację.
Ale nigdy nie podążaj za tą myślą.
Zawsze zrób cokolwiek, co możesz. Zareaguj. Jeśli okaże się, że przesadziłaś_eś, nic się nie stanie. Nie poniesiesz żadnej kary.
Truizm, ale lepiej 10 razy zareagować bez powodu, niż raz nie zareagować, gdy był powód.
Do tego była infografika z czeklistą (stąd numerki w tekście), ale j***y FB mi w międzyczasie przeładował feed i teraz nie mogę jej znaleźć. :/
Bargearse
in reply to Sue Stone • • •>the model of insurance as it stands right now isn't working."
----
It never could, it's a grift to take a percentage off the top until the ponzi scheme collopased under the weight of it's own actuarial failure.
The only question is in the timing. If insurance is needed, it means a whole bunch of building and zoning and failures have occurred.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to Sue Stone • •In #Poland, #PIU (#PolskaIzbaUbezpieczeń - Polish Insurance Chamber) published a report in 2023, showing the impact of extremal processes on the industry results. Very interesting, as they have no political interest in softening the message.
Enlish version here
#ubezpieczenia #insurance
Tom Andraszek likes this.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • •