Jan Žižka z Trocnova: 601 Lat od Śmierci Niepokonanego Architekta Rewolucji Wojskowej
#JanZizka #UwolnioneZFB #Czechy #Husyci #Historia #apologia
Dziś, 11. października, mija dokładnie 601 lat od śmierci Jana Žižki z Trocnova, postaci absolutnie monumentalnej i jednocześnie najbardziej kontrowersyjnej w historii Czech. Žižka jest w pełni zasłużenie postrzegany jako największy czeski wódz. Jego strategiczny geniusz zapewnił mu miejsce w elitarnej grupie dowódców, którzy nigdy nie poznali porażki w bitwie polowej.I. Droga Wojownika: Od Bandyty do Geniusza Manewru (ok. 1360–1419)
Jan Žižka urodził się jako przedstawiciel zubożałej drobnej szlachty w Trocnovie (prawdopodobnie około 1360 roku), a utrata rodowego majątku nastąpiła w wyniku połączenia niepowodzeń osobistych i systemowego ucisku ekonomicznego ze strony potężnych Rožmberków.W konsekwencji Žižka musiał żyć jako najemny rycerz, a także jako lapka (bandyta/rabuś), prowadząc "małą szkodliwą wojnę" przeciwko szlachcie, co zakończyło się dopiero królewską amnestią w 1409 roku. Ta wczesna, naznaczona przemocą kariera, choć stanowi moralny cień na jego postaci, dała mu bezcenną szkołę przedwojenną, opartą na mobilności i dogłębnej znajomości terenu.
Tajemnica Grunwaldu (1410)
Žižka, mając około 50 lat, wziął udział w Bitwie pod Grunwaldem. Jest historycznie udokumentowane, że Czesi walczyli tam jako płatni najemnicy po obu stronach. Choć często przyjmuje się, że walczył po stronie polsko-litewskiej, źródła historyczne nie dają pewności, czy nie służył on w wojskach Zakonu Krzyżackiego.II. Rewolucja Wojskowa i Genialna Taktyka Manewrowania
Status Žižki jako wodza niepokonanego opiera się na fundamencie genialnej strategii: w przeciwieństwie do rycerzy polegających na szarży i honorze, Žižka był mistrzem kalkulacji. Jego doktryna wojenna pozwalała mu systematycznie unikać starć w niekorzystnych warunkach, mierząc się z wrogiem tylko wtedy i tam, gdzie miał wyraźną przewagę taktyczną. Ta unikalna zdolność do manewrowania jest koronnym dowodem jego strategicznego geniuszu.Jego epoka to prawdziwa rewolucja wojskowa, której najważniejsze elementy to:
Tabor Bojowy (Vozová Hradba): Ta unikalna formacja wozów bojowych połączonych łańcuchami tworzyła mobilną fortecę. Początkowo składała się z przebudowanych wozów gospodarskich, ale później tworzono masywniejsze wozy budowane specjalnie w tym celu, z dodatkowym opancerzeniem, które służyły jako mobilna platforma dla wczesnej artylerii. Tabor umożliwił słabszym, gorzej uzbrojonym siłom husyckim skuteczne paraliżowanie ataku ciężkiej kawalerii rycerskiej, i stanowi wczesną formę statycznego bojowego wozu piechoty.
Houfnice (Haubica): Słowo „houfnice” (haubica) zyskało swoją nazwę zgodnie z taktycznym przeznaczeniem: strzelaniem na krótką odległość w masy piechoty lub kawalerii, czyli w houfy (tłumy). Husyci ustanowili w ten sposób rolę tej broni we współczesnej walce.
Pistole: Słowo „pistolet” ma swoje korzenie w czeskim píšťala (piszczałka), nazwie prymitywnej, ręcznej broni palnej, której wygląd przypominał instrument muzyczny.
III. Slepota, Zwycięstwo i Dziedzictwo
W czerwcu 1421 roku, podczas oblężenia zamku Rabí, Žižka stracił drugie oko, stając się całkowicie ślepym.Mimo to, był jednym z nielicznych dowódców w historii, który nadal prowadził swoje wojska do zwycięstw. Jego triumfy były efektem szczytowej inteligencji strategicznej, polegającej na precyzyjnej analizie słownych opisów pola bitwy i absolutnym zaufaniu do podkomendnych.
Husycki system wojskowy nie był tylko przejściową anomalią, ale stanowił podstawowy szablon dla europejskiej armii połączonych sił. Jego wpływ jest widoczny w wymiarze językowym, technologicznym i proceduralnym, a jego dziedzictwo sięga progu profesjonalizacji armii w XIX wieku.
Eksport Know-How: Nawet po śmierci Jana Žižki i po zakończeniu wojen husyckich, eksport jego wojskowego know-how trwał, zwłaszcza do krajów Cesarstwa Rzymskiego, Węgier, Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a później nawet do Imperium Osmańskiego. Eksportowano nie tylko taktykę (Tabor), ale i rozkazy (komendy), które zostały fonetycznie zasymulowane w innych językach, co zatarło ich pierwotne czeskie pochodzenie.
[h1]IV. Kontrowersyjne Dziedzictwo i Zaginiony Grób
[h2]Dla Czechów Žižka pozostaje postacią rozdartą. Jest bezwarunkowo uznawany za genialnego wodza, ale jednocześnie naród zdaje sobie sprawę z jego wczesnej kariery lapki i zabójcy. Współczesny pogląd historyczny akceptuje tę złożoność: Žižka był militarnym geniuszem, ukształtowanym przez brutalny wiek rewolucji, w którym cel ideologiczny usprawiedliwiał drastyczne środki. Warto jednak pamiętać, że chociaż husytyzm ugruntował tożsamość religijną i narodową, okres wojen husyckich oznaczał dla czeskich ziem długotrwały i ciężki upadek gospodarczy i kulturalny.
Jan Žižka z Trocnova zmarł 11. października 1424 roku pod Přibyslaviem, najprawdopodobniej na skutek posocznicy (sepsy), wywołanej przez czyrak, typowego zagrożenia w średniowiecznych obozach polowych.
Co najbardziej symboliczne, grób Jana Žižki jest nieznany.Brak ostatecznego miejsca spoczynku dodaje postaci niepokonanego hetmana wymiaru niematerialnego, czyniąc go wiecznym symbolem czeskiej niezłomności, nawet 601 lat po jego śmierci.
(Przepraszam, jeśli w tekście pojawiły się jakieś drobne błędy gramatyczne lub stylistyczne. Trudno mi dosłownie przetłumaczyć niektóre wyrażenia, na przykład vozová hradba (bariera z wozów), która na polski często jest tłumaczona jako tabór wojenny. Wynika to z tłumaczenia niemieckiego Wagenburg, oznaczającego statyczną fortecę, podczas gdy Czesi używali jej w sposób o wiele bardziej dynamiczny.)
źródło: facebook.com/groups/1929620050…
Grupa Jestem Czechofilem | **Jan Žižka z Trocnova: 601 Lat od Śmierci Niepokonanego Architekta Rewolucji Wojskowej** | Facebook
**Jan Žižka z Trocnova: 601 Lat od Śmierci Niepokonanego Architekta Rewolucji Wojskowej** Dziś, 11. października, mija dokładnie 601 lat od śmierci Jana Žižki z Trocnova, postaci absolutnie...www.facebook.com
Teofil Kupka i mroczne strony śląskiego plebiscytu. TW: opisy przemocy, zabójstwa.
Autor: Rafał Adamus
Źródło: Facebook 🤮
#Śląsk #Historia #Plebiscyt #TeofilKupka #JózefKorfanty #UwolnioneZFB #RafałAdamus
O etniczno-narodowej tożsamości Ślązaków zwykło się mawiać, że jest labilna. Bo, pod wpływem różnych idei czy wydarzeń, Ślązak może zmieniać tę tożsamość nawet kilka razy w ciągu jednego życia: wpierw jest Niemcem, potem Polakiem, a jeszcze później Ślązakiem, Czechem czy jeszcze kimś innym. Bądź na odwrót. 140 lat temu urodził się działacz plebiscytowy, który w ciągu ledwie dwóch miesięcy "zaliczył" 3 opcje etniczno-narodowe. I nie był to efekt jego "widzimisię", a raczej chłodnej kalkulacji popartej logiczną argumentacją. Niestety chłodna kalkulacja i logiczna argumentacja nie uchroniły go przed zbrodnią zadaną w czasie najbardziej przerażającej kampanii propagandowej w dziejach Górnego Śląska.Teofil Kupka (dla znajomych zapewne "Tyjo") dzieciństwo spędził w rodzinnych Marklowicach. W rodzinie Teofila silne były propolskie przekonania. Jego ojca nazywano nawet "fanatycznym Polakiem". Nie dziwi więc, że Tyjo wraz z licznym rodzeństwem działał w Towarzystwie Polsko-Katolickim, które odgrywało wówczas istotną rolę w krzewieniu polskiej kultury i tożsamości w górnośląskim społeczeństwie. Te doświadczenia z pewnością wpłynęły na kształtowanie światopoglądu młodego Teofila.
Skończył on gimnazjum i zatrudnił się jako urzędnik na kopalni. Pracował m.in. w kopalni Matylda w Lipinach (obecnie dzielnica Świętochłowic). Tam też poznał i poślubił Apolonię Matysek. Młode małżeństwo przeprowadziło się do Bytomia. Tyjo również tam podjął pracę jako kopalniany urzędnik. Mając silnie propolskie poglądy pisywał "na boku" teksty do "Katolika", antyniemieckiego pisma założonego pół wieku wcześniej i przez długi czas kierowanego przez Karola Miarkę. W końcu trafił do Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu. Szef Komisariatu, Wojciech Korfanty, szybko się zorientował, że niespełna 35-letni Kupka jest bardzo utalentowany. Zaproponował mu więc objęcie kierownictwa Wydziału Organizacyjnego w Komisariacie. Tyjo się zgodził i wiosną 1920 r. w bytomskim hotelu "Lomnitz" (zwanego tak od nazwiska właściciela) zaczął bezpośredni nadzór nad działalnością 350 propolskich agitatorów, którzy jeździli po całym Górny Śląsku zachęcając do głosowania za Polską.
Niestety praca w PKP znacząco różniła się od wcześniejszych wyobrażeń Teofila. Szybko zauważył on, że w strukturach Komisariatu faworyzowane są osoby spoza Śląska, głównie z Wielkopolski. W kierownictwie Komisariatu było ledwie trzech Ślązaków - on, Korfanty oraz Józef Rymer, późniejszy wojewoda. Resztę wysokich stanowisk obsadzili "obcy", którzy niejednokrotnie podejmowali decyzje bez konsultacji ze śląską częścią PKP. Różnice w wynagrodzeniach pomiędzy polskimi a śląskimi pracownikami Komisariatu też były znaczące na niekorzyść tych drugich. Dodatkowo Kupkę bardzo drażniło, że "polscy szlachcice" w tak lekceważący sposób odnosili się do - jak sami mawiali - "ludku śląskiego" i często ze Ślązaków kpili.
Przede wszystkim jednak nie zgadzał się Tyjo z kierunkami i metodami prowadzenia kampanii plebiscytowej. Oczekiwał rezygnacji z terroru wobec górnośląskich Niemców. Podejmował w tych kwestiach interwencje u Korfantego. Domagał się zrównania w Komisariacie pozycji urzędników śląskich i polskich oraz zagwarantowania, że w przyszłym województwie śląskim władzę obejmą sami Górnoślązacy, a nie administracyjni wysłannicy z Polski. Kiedy kolejne podejmowane rozmowy nie pomagały, Kupka zagroził Korfantemu strajkiem śląskich pracowników Komisariatu. Gwoździem do trumny ich relacji była reakcja na tzw. drugie powstanie śląskie (którego 105 rocznicę wybuchu obchodziliśmy przedwczoraj). Teofil kategorycznie zażądał potępienia przemocy. Nie wiedział, że walki rozpoczęły się z inspiracji działaczy Komisariatu, w tym i samego Korfantego.
W tym miejscu źródła nie są zgodne. Według jednych to Korfanty, obawiając się rozłamu, polecił usunąć Kupkę z Komisariatu. Według innych to sam Tyjo postanowił odejść. Jednak bez względu na to gdzie leży prawda, razem z Kupką odeszła z Komisariatu część śląskich działaczy (w tym Cysarz, Zmuda, Gemander, Szymura czy Pietruszka), którzy zdecydowanie odcięli się od Korfantego. We wrześniu 1920 r. powołali oni w Bytomiu, zresztą nieopodal hotelu "Lomnitz", Górnośląski Komitet Plebiscytowy. Początkowo pełnił on funkcję organu plebiscytowego Związku Górnoślązaków (Bund der Oberschlesier), domagając się "wolnopaństwowej autonomii" Górnego Śląska, czyli de facto jego niepodległości. W wydawanym przez GKP czasopiśmie, dwujęzycznej "Woli Ludu", pojawiły się hasła "Górny Śląsk dla Górnoślązaków" oraz teksty nawołujące do utworzenia federacyjnej, wielojęzycznej republiki górnośląskiej, na kształt Konfederacji Szwajcarskiej. Postulaty te były jednak mocno spóźnione gdyż idea górnośląskiej niepodległości (podnoszona przez część śląskich środowisk 2 lata wcześniej) została pogrzebana wraz z zawarciem Traktatu Wersalskiego. Kupka szybko zdał sobie z tego sprawę, dlatego nawiązał kontakt z niemieckim komisarzem plebiscytowym, Kurtem Urbankiem. I to za niemiecką przynależnością Górnego Śląska zaczął się coraz częściej opowiadać.
Tymczasem PKP Korfantego rozpoczął skierowaną przeciwko Kupce kampanię oszczerstw na niespotykaną do tej pory skalę. Jeśli czasem bulwersuje Was wzajemny hejt zwolenników PiS i PO, to wyobraźcie sobie, że w porównaniu z agresją okresu plebiscytowego, dzisiejsze wyzwiska i awantury w social-mediach są jak sprzeczka dzieci w piaskownicy. Kupkę wyzywano od zdrajców, sugerowano też, że od samego początku był niemieckim szpiegiem w strukturach Polskiego Komisariatu mającym na celu pozyskanie poufnych informacji. Na łamach "Orędownika", prasowego organu PKP, pojawił się m.in. wywiad z matką Teofila, w którym ona jednoznacznie potępiła ostatnie działania swojego syna. Tyjo nie pozostawał dłużny. W "Woli Ludu" pojawiły się teksty demaskujące metody działania organizacji Korfantego oraz prawdziwe cele propolskiej agitacji. Pisano tam, że Korfanty chce by "niemieckich panów zastąpili panowie polscy".
20 listopada, około godziny 17, do mieszkania Kupki w bytomskiej kamienicy przy ul. Donnersmarcka 9 (obecnie ul. Orląt Lwowskich), zapukało dwóch mężczyzn. Otworzył im jeden z synów Teofila. Poprosili by zawołał ojca. Tyjo wyszedł do nich, a tuż za nim reszta rodziny, ciężarna żona i pozostała czwórka dzieci. Przybysze oznajmili, że skierowano ich do niego bo szukają pracy na kopalni. Gdy Kupka wyciągnął notes i zaczął notować ich nazwiska, oni wyjęli rewolwery i - na oczach całej rodziny - oddali do niego serię strzałów. Tyjo zginął od ośmiu kul, które przeszyły jego głowę i klatkę piersiową. Pośród bryzgów krwi, zgiełku, krzyków przerażonych dzieci i niemal omdlałej, brzemiennej Apolonii, napastnicy wybiegli na ulicę.
Ślady zbrodni prowadziły do mieszkańców Szarleja (dziś dzielnica Piekar Śląskich), Henryka Myrcika (pracownika Polskiego Komisariatu Plebiscytowego) i Franciszka Jendrzeja (członka Polskiej Organizacji Bojowej). Myrcika aresztowano i osadzono w więzieniu. Jendrzeja nie udało się złapać, więc skierowany do sądu akt oskarżenia obejmował tylko Myrcika. Jak później zeznał Franciszek Lubos, szef personelu Polskiego Komisariatu Plebiscytowego, 4 dni przed morderstwem Korfanty poprosił o wydanie nieznanym mężczyznom fotografii Kupki. Zaplanowana na 24 lutego 1921 r. rozprawa jednak się nie odbyła z powodu braku... aktu oskarżenia i oskarżonego. Okazało się, że dzień wcześniej Myrcik został przez francuskich żołnierzy wyprowadzony z więzienia i w ich asyście przetransportowany do Opola, gdzie sprawą zajął się prokurator Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej. Prokurator ten próbował uzyskać od prokuratora z Bytomia wykreślenie ze sprawy zabójstwa Kupki wątków politycznych. Ostatecznie sprawą zajął się sąd Komisji Międzysojuszniczej w Opolu. 31 stycznia 1922 r. Henryk Myrcik został skazany, ale nie za udział w zabójstwie a za samo jego przygotowanie. Niedługo później na mocy amnestii zwolniono go z odbywania kary.
Przewodniczący Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej, francuski gen. Henri Le Rond, którego podwładni żołnierze tuż przed rozpoczęciem procesu Myrcika wyprowadzili go z bytomskiego więzienia i którego podwładny prokurator czynił wszystko by sprawę morderstwa Kupki zamieść pod dywan lub - w najgorszym razie - rozmydlić tak by Myrcika skazać za błahostkę, po przejęciu przez Polskę w 1922 r. części Górnego Śląska, otrzymał posadę członka Rady Nadzorczej spółki Skarboferm SA, która - w imieniu Skarbu Państwa - objęła w posiadanie górnośląski przemysł.
Z kolei przewodniczącym Rady Nadzorczej tej spółki był Korfanty. Później jednak popadł w ostry konflikt z rządzącą od 1926 r. sanacją. Dlatego w 1935 r. udał się na emigrację do Czechosłowacji, z której powrócił w kwietniu 1939 r. i natychmiast został przez władze osadzony w więzieniu na Pawiaku. Jednak stan jego zdrowia nagle i ekspresowo zaczął się pogarszać. Dlatego 20 lipca został z więzienia zwolniony, a 3 tygodnie później poddano go operacji. Zmarł 17 sierpnia. Jak rok później zeznał w Londynie prowadzący jego operację płk. dr Bolesław Szarecki, owrzodzenia wątroby Korfantego przypominały objawy typowe dla zatrucia arszenikiem. Ale to zupełnie inna historia.
cena morderstwa Teofila Kupki przedstawiona na okładce „Nowości Illustrowanych” (źródło: Wikipedia)
#Historia #PowstanieWarszawskie #PolskaWalcząca
Z "Testamentu Polski Walczącej"
[...]
8. Uspołecznienie własności wielkokapitalistycznej i zorganizowanie sprawiedliwego podziału dochodu społecznego.
9. Zapewnienie masom pracujących współkierownictwa i kontroli nad całą gospodarką narodową oraz warunków materialnych zabezpieczających byt rodzinie i osobisty rozwój kulturalny.
10 Swoboda walki dla klasy robotniczej o jej prawa w ramach nieskrępowanego ruchu zawodowego.
11. Sprawiedliwe przeprowadzenie reformy rolnej [...]
Konie na kopalniach miały swoje prawa. Wolną niedzielę i regularne wizyty u weterynarza
"Łysek za nic w świecie nie chciał wejść do windy. Czerniałaprzed nim groźnym rusztowaniem sztab żelaznych i dlatego bał sięogromnie" – od tych słów…Praca koni w polskich kopalniach węgla kamiennego, srebra, ołowiu i soli - Historia
reshared this
Raskolnikow i Kierunkowy74 reshared this.
Walka o polskość na uchodźstwie była trudna nie tylko ze względu na warunki zewnętrzne, lecz również te wewnętrzne. To stronnictwa demokratyczne – ostatecznie reprezentowane w czasach Wielkiej Emigracji przede wszystkim przez Towarzystwo Demokratyczne Polskie (TDP) – postulowały konieczność odzyskania niepodległości, podczas gdy partie arystokratyczno-konserwatywne blokowały działania narodowe (jak chęć utworzenia polskiego Sejmu na uchodźstwie) czy wspierały francuskie plany wysłania części polskich uchodźców do Algierii celem wzmocnienia tamtejszych sił kolonizujących. Działania narodowotwórcze miały więc egalitarny i radykalny charakter. Jego przejawem było zakończenie manifestu TDP z 1836 roku słowami: „My dla garstki uprzywilejowanych nie poświęcimy szczęścia dwudziestu milionów, a przelana krew bratnia spadnie tylko na głowy tych, co w zapamiętaniu własny egoizm nad wspólne dobro i wyjarzmienie Ojczyzny przeniosą”. W podobny sposób można scharakteryzować podchorążych, którzy doprowadzili do wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku wbrew opinii konserwatywnej generalicji.Innym, bardziej umiarkowanym, sposobem tworzenia polskości były wszelkie formy pracy organicznej, kojarzonej przede wszystkim z zaborem pruskim. Niemniej i w tym przypadku dochodziło do wewnętrznych napięć. Demokratyczny charakter działań gospodarczych czy społecznych na rzecz polskich interesów był często atakowany przez ziemiaństwo czy kler katolicki, będące zainteresowane zachowaniem status quo w ramach wypracowanej autonomii. Działania „Straży”, organizacji stanowiącej odpowiedź na niemiecką nacjonalistyczną Hakatę, zderzały się z atakami biskupów, w tym prymasów Polski, bojących się osłabienia pozycji Kościoła katolickiego w konsekwencji napięć polsko-niemieckich. Trudno tym samym utrzymać hipotezę o katolicyzmie jako odwiecznej i stałej części polskości.
Polskość odwieczna, polskość uchodźcza
Nowoczesna polskość tworzyła się na uchodźstwie. Współczesne wskazywanie na monoetniczność narodu, oparte na rzekomo historycznych argumentach, należy podważać, prezentując alternatywną narrację o przeszłości, w której inność nie oznacza słabości, le…magazynkontakt.pl
Anna Brzezińska - mediewistka i pisarka. (uwolnione z facebooka)
W 1498 r. portugalska wyprawa pod wodzą Vasco da Gama, powracając z indyjskiego Kalikat, zacumowała na wyspie Andżediwa nieopodal Goa, by uzupełniać zapasy i dokonać niezbędnych napraw. Ku zaskoczeniu marynarzy na brzegu zjawił się jakiś człek w wieku około lat 40, odziany od stóp do głów w płótno i w bardzo pięknym turbanie na głowie oraz z mieczem u pasa. Posiadacz turbanu, jak się okazało, mówił bardzo dobrze w weneto. Oznajmił, że jest chrześcijaninem z Lewantu, lecz jako młodzieniec przybył do tego kraju, a teraz służy miejscowemu władcy, który jest mahometaninem. On sam też jest mahometaninem, ale w głębi serca szczerym chrześcijaninem. Kiedy tylko dowiedział się o przybyszach, uprosił swojego pana, by pozwolił mu ich odwiedzić. Pan nakazał przekazać, że chętnie użyczy żeglarzom prowiantu oraz statków, zaś on sam bardzo by się uradował, gdyby postanowili zostać tu na stałe.Nic dziwnego, że Portugalczycy natychmiast zaniepokoili się tą bezinteresowną życzliwością.
Rozpytali miejscowych chrześcijan, ci zaś wyjaśnili, że człek w pięknym turbanie jest przywódcą piratów i ma ich wciągnąć w zasadzkę. Wychłostali go więc, a wtedy przyznał, że wszyscy tutaj są im wrodzy i chcą ich zaatakować, czekają tylko na posiłki. Wobec tego Portugalczycy pospiesznie uciekli na morze – z tajemniczym człowiekiem w turbanie na pokładzie.
Historię tę włączył do swojej kroniki jeden z najwybitniejszych historyków portugalskich XVI w., Damiao de Goes, dodając jeden bardzo istotny szczegół. Otóż na torturach człek w turbanie wyznał, że jest Żydem z Królestwa Polskiego, z miasta Poznania konkretnie. Jego rodzina jakoby uciekła z Polski najpierw do Ziemi Świętej, potem do Aleksandrii w Egipcie, aż wreszcie on sam wyruszył do Indii.
Inny XVI-wieczny portugalski historyk, Jono de Barros, modyfikuje tę historię, twierdząc, że to rodzice Gaspara uciekli z Polski – nadal konkretnie z Poznania – bo król Polski rozkazał, by wszyscy Żydzi ochrzcili się w ciągu 30 dni lub udali na wygnanie (co się akurat w Polsce nie zdarzyło). Według niego sam Gaspar urodził się już w Aleksandrii.
Istnieje też relacja, że był Żydem wypędzonym z Hiszpanii.Na morzu szybko odnalazł wspólny język z Vasco da Gamą. Ochrzczono go imieniem Gaspar da Gama: wielki portugalski odkrywca został jego ojcem chrzestnym. Czasami zwano go również Gaspar da India.
Ze współczesnych przekazów wynika, że przed spotkaniem z Portugalczykami Gaspar da Gama był człowiekiem uczonym i zasobnym, bardzo dobrze znał Azję i władał wieloma językami. Miał żonę i syna. Odbywał dalekie podróże, parał się handlem i był urzędnikiem zajmującym się w imieniu władcy Goa rokowaniami z obcymi kupcami.
W Portugalii też sprawnie urządził sobie życie. Zdobył łaskę króla. Dorobił się kolejnej żony, portugalskiej szlachcianki. Wziął udział w wyprawie Pedra Àlvaresa Cabrala, podczas której odkryto Brazylię. Popłynął z Vasco da Gama do Indii. Pomógł Portugalczykom nawiązać stosunki handlowe z radżą Koczinu. W latach 1505-1510 pracował dla portugalskich wicekrólów Indii – i słał do króla skargi na nieuczciwych urzędników.Przede wszystkim jednak przekazywał Portugalczykom niezmiernie cenną wiedzą o Wschodzie i świetnie orientując się w miejscowych zwyczajach i układzie sił, istotnie wspierał ich w zdobyciu przewagi nad innymi nacjami w wyścigu o dalekowschodni handel. Znał Afrykę, Półwysep Arabski, Indie i Indochiny. Wedle współczesnych bywał na Cejlonie, Sumatrze, Jawie i Molukach. Wiemy, że napisał dla portugalskiego króla relację ze swoich podróży, opatrzoną mapą, niestety niezachowaną do naszych czasów.
Zniknął ze źródeł w 1510 r.W epoce wielkich odkryć geograficznych był jedynym tak znaczącym podróżnikiem rodem z Królestwa Polskiego. Jego historia jest tak nieprawdopodobna, że musi być prawdziwa – bo któż na litość boską pod koniec XV wieku wymyśliłby na torturach gdzieś na Morzu Arabskim, że jest Żydem z Poznania?
reshared this
Kierunkowy74, aceJacek i Olga Matná-Schrödingerová reshared this.
Anna Brzezińska, mediewistka i pisarka. (uwolnione z facebooka)
Dzisiaj wyjątkowo nie o historii, tylko arytmetyce.
Otóż dwóch dziarskich dziennikarzy, Mazurek i Stanowski, zaprosiło do programu aktywistów klimatycznych z grupy Ostatnie Pokolenie, żeby ich sponiewierać oczywiście. Program jest szeroko komentowany, ale nas tutaj interesuje wyłącznie wypowiedź Mazurka: „Chcę panu powiedzieć że 500 lat temu powszechna zgoda naukowa panowała wokół tego, że Ziemia jest płaska”.Z całą ogromną sympatią dla wszystkich, którzy stawiali Mazurkowi odpór, opisując kuliste hipotezy starożytnych i średniowiecznych mistrzów, chcę Wam, moi mili, powiedzieć, że 500 lat temu był rok 1524. Czyli dwa lata wcześniej nieliczni ocalali uczestnicy wyprawy Fernão de Magalhães, portugalskiego żeglarza zwanego w podręcznikach szkolnych po prostu Magellanem, wpłynęli portu w Sewilli na “Victorii”, ostatnim okręcie z jego eskadry.
500 lat temu wszystko było już empirycznie dowiedzione. Wszystko było już jasne, łącznie z utraconym dniem. Wiedza rozchodziła się, jak kręgi po wodzie, wraz z relacją Antonio Pigafetty. Płynęła poprzez morze zwane humanistyczną republiką uczonych w wielkiej ławicy listów, manuskryptów, druków.
W 1595 r. polski humanista Sebastian Klonowic pisał we “Flisie”:
[i]“Już Ameryka, już i Magellana
Śmiałym Hiszpanom morzem dojechana,
Szczęśliwe Wyspy, on bohaterski raj,
Wie o nim cały kraj.”[/iTylko jeden Mazurek nie.
reshared this
Enkiusz🇺🇦, affine, Cysio , varelse i Kierunkowy74 reshared this.
O przebiegu wydarzeń, również tego, co jest reprezentowane, decyduje dziś konstelacja dwóch najważniejszych sił, zderzających się w nowym, planetarnym konflikcie. Jeden element to katastrofalne zmiany na globalnym Południu, a zwłaszcza wywołana katastrofą klimatyczną koniunkcja zalewania i pustynnienia i idąca za tym gwałtowna reakcja co najmniej części tamtejszych społeczeństw, które próbują nie zapadać się znowu w śmiertelną nędzę, lecz przenieść na Północ.Drugi to niechęć do zmian, a przede wszystkim utraty nawet części dobrobytu, i płynąca stąd skłonność do zaprzeczenia, cechująca globalną Północ.
Leder: Tam, gdzie sytuacja rewolucyjna nie znajduje politycznej artykulacji, nadchodzi wojna
Na drodze rzeczywistej zmiany politycznej stoi dziś brak planetarnego podmiotu, który mógłby stanąć naprzeciwko tej formy globalnego systemu rozprowadzania nadmiaru, którą znamy, a którą opisuje się jako hiperkapitalizm.Andrzej Leder (Krytyka Polityczna)
like this
Neorat™ Ad #FuckYourZionistEthnostate likes this.
Olga Matná-Schrödingerová reshared this.
Pamiętajcie: szczęśliwi czasu nie liczą!
Idea zarządzania czasem pojawiła się wraz z cywilizacją. Do tego czasu ludzie żyli w harmonii z rytmem dobowym narzuconym przez przyrodę. Wstawali „z kurami”, kładli się spać, kiedy robiło się ciemno. Dopiero organizacja społeczna narzuciła wspólne zasady regulujące dzienną aktywność. Uprzemysłowienie, praca najemna, a przede wszystkim pieniądz i globalizacja jego obiegu, zmusiły nas do wzmożenia wysiłków nad udoskonaleniem organizacji czasu.
W cytacie chodzi oczywiście o cywilizację przemysłową (kapitalistyczną), co skłania nas do lektury krytycznej pod kątem wszelkich "oczywistości". Ale poza tym - interesujące.
#Historia #gospodarka #kapitalizm #czas #zarządzanie
Sugeruję włączyć silny filtr na emocjonalne sformułowania i otworzyć się na edukację techniczno-historyczną.
Współpraca Niemiec i Związku Radzieckiego – opinia publiczna nadal nie wie o niej zbyt wiele. Najczęściej kojarzy się nam z sowieckim atakiem na Polskę 17 września 1939 roku i to wszystko. A współpraca krajów, które przez ponad dekadę posługiwały się narodowymi flagami w tym samym, czerwonym kolorze, zaczęła się znacznie wcześniej.
Całość cyklu zaczyna się od eksperymentmyslowy.pl/page/14/… (wyjątkowo idiotyczne sortowanie, ale cóż).
#historia #technika #WW2 #WojnaŚwiatowa #ZSRR #TrzeciaRzesza #Stalin #Hitler #Uzbrojenie
WSPÓLNOTA CZERWIENI cz.1 – Eksperyment Myślowy
Nieco zbyt dramatyczna, ale pełna ciekawych faktów rozprawa (w obu słowa znaczeniach) o bolszewicko-hitlerowskiej współpracy, a potem wojnie, z punktu widzenia przemysłu i jego zastosowań bojowych.eksperymentmyslowy.pl
Kierunkowy74 reshared this.
Pope PMotUS Bob the Unsane
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • • •unrelated comment about your display name... We need something more like `grep -R capitalism / | xargs rm`
unfortunately I doubt it is all neatly organized in one directory like that.
Were it that easy though....... Heavy sigh... We have a lot of work to do, and it is difficult to even tell what work we ought to do.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] likes this.
8Petros [$ rm -rv /capitalism/*]
in reply to 8Petros [$ rm -rv /capitalism/*] • •