Drogi Polski i Ukrainy się rozjeżdżają.Moje przemyślenia w kontekście polityk bezpieczeństwa Polski i Ukrainy, które coraz bardziej są ze sobą sprzeczne.
Jakiś czas temu, chyba już ok. roku temu napisałem tekst o tym jak mocno rozjeżdżają się wizje rozbudowy sił zbrojnych polska i ukraińska. I jak te rozbieżności powodują, że nie ma zbyt wielu projektów, które by jakoś zacieśniły współpracę w tej dziedzinie. I ja powiem szczerze, zgodnie moich obserwacji i przemyśleń, od tamtego czasu sytuacja tylko się pogorszyła w tej dziedzinie. Oczywiście różnice w podejściu wynikają z różnych sytuacji geopolitycznych Ukrainy i Polski. Ukraina swoją koncepcję opiera o własne doświadczenie prowadzonej wojny na wyczerpanie, którą mimo że przy wsparciu z zewnątrz jednak prowadzić musi samodzielnie. Poza tym robi też pewne wnioski z tego jak partnerzy, na których się polega podczas wojny, mogą ograniczać twoje możliwości i narzucać ci swoja wizję prowadzenia wojny sprzeczną z twoimi własnymi interesami.
Ale nie chodzi w tym wszystkim wyłącznie o koncepcję rozbudowy sił zbrojnych. Muszę powiedzieć wprost, że stanem na teraz rozjeżdżają się już ogólnie polityka bezpieczeństwa państwa polskiego i Ukrainy. Wizje dwóch państw na poziomie strategicznym i wnioski, które decydenci w obu państwach robią z ostatnich wydarzeń są zupełnie inne. I to potencjalnie prowadzi do zupełnego rozjeżdżania się interesów Polski, a Ukrainy jeżeli te trendy się utrzymają w obu państwach. W dodatku też wojna zmienia Ukrainę i jej klasę polityczną, jej służby specjalne. Ukraina z tej wojny robi taki wniosek, iż "świat należy do odważnych", więc polityka państwa musi być pełna inicjatywy, musi być aktywna jeśli nie powiedzieć agresywna. Ukraina pod tym względem coraz bardziej przypominać zaczyna Izrael. Decydenci nie boją się ryzykownych decyzji i aroganckich akcji, nawet jeżeli to potencjalnie ich naraża. No bo dla kraju w takiej sytuacji skala tego co jest ryzykowne, a co nie jest, ona się przesuwa. Wcale tak nie jest, że skoro kraj jest narażony na wymazanie z mapy, to decydenci z tego powodu stają się bardziej ulegli i ostrożni. Przeciwnie, z moich obserwacji wynika, iż zwycięża logika - "gorzej już nie będzie". I paradoksalnie ta słabość zachodu wobec Rosji, którą w ostatnich latach obserwowaliśmy, ona również uczy Ukraińców, że twoje PKB, zasoby, twój potencjał niewiele znaczą w sytuacji wojny. Oni z tej sytuacji zrobli taki wniosek, że kraj mniejszy i słabszy ale aktywny i zdeterminowany może osiągnąć o wiele więcej niż bogaty ale pasywny.
I to zaczyna coraz bardziej kontrastować z polskim bardzo ostrożnym podejściem do polityki bezpieczeństwa, skierowanym bardziej na utrzymanie status quo niżeli na próbę znalezienia nowych filarów dla tej polityki w nowej sytuacji geopolitycznej. I ja tutaj nie próbuję określić jaka polityka jest słuszna, a jaka prowadzi do zguby. Nie to jest celem tego tekstu. Chce natomiast podkreślić pewne tendencje, które ja widzę po stronie ukraińskiej teraz, które z czasem staną się coraz bardziej jawne.
Ukraińcy już rozumieją bardzo dobrze, że żadne przyjęcie Ukrainy do NATO nie jest możliwe, bo prawda jest taka, że w momencie kiedy sytuacja geopolityczna zmieni się na tyle iż NATO będzie gotowe przyjąć Ukrainę, prawdopodobnie już do niczego jej nie będzie potrzebne. Taka jest prawda. NATO jako organizacja w obecnym kształcie nigdy nie podejmie ryzyka przyjęcia Ukrainy, co by się nie stało, nawet jeżeli na przykład zostanie podpisane zawieszenie broni i będzie stabilne. Ukraińcy z tym już się pogodzili i idą tak naprawdę dalej mimo, że oficjalne ten cel oczywiście zawsze będą deklarować. Po prostu dlatego, że celem Rosji jest zakaz przystąpienia Ukrainy do NATO, a oni nie mogą formalnie się zgodzić by Rosja o tym decydowała. To samo dotyczy i tzw. "koalicji chętnych" ... bo nikt nie wierzy na Ukrainie, że taka koalicja może dać jakiekolwiek gwarancje bezpieczeństwa Ukrainie. To tylko w Polsce na poważnie toczy się dyskusja, "czy Polska zostanie wciągnięta do misji wojskowej na Ukrainie". Wszystko co było omawiane w krajach zachodnich wokół tematu tej potencjalnej misji, no maksymalnie zabezpiecza pewne wsparcie dla Ukrainy na jej tyłach. Ale w żaden sposób nie odstrasza Rosję. Czy ma sens jakieś stacjonowanie kilku tysięcy zachodnich wojsk gdzieś za Dnieprem po to by szkolić ukraińskie jednostki? Po co, by być celem uprawnionym dla Rosjan ... żeby oni w wojnie hybrydowej mogli testować jedność NATO na terenie Ukrainy? Posłuchajcie poważnych ludzi, którzy cokolwiek mają do powiedzenia w ukraińskim wojsku czy dyplomacji i się wypowiadają na ten temat. Nikt nie wierzy, że to może dać Ukrainie jakiekolwiek bezpieczeństwo.
Prosto teraz swoją droga przychodzi też uświadomienie, że i przystąpienie do Unii również prawdopodobnie spotka się z podobnymi problemami. Albo nawet większymi. I to wywołuje dyskusję, a co w zasadzie Ukraina ma robić dalej i jaką politykę prowadzić? W jaką stronę ta dyskusja zmierza? W stronę pragmatyzmu i polityki realizmu, jeżeli można tak powiedzieć. Nie licząc na NATO, Unię Europejską i również nie licząc zupełnie już na USA, stawkę się robi na budowanie relacji bilateralnych z poszczególnymi krajami gotowymi do budowania tych relacji. Szuka się pewnego bilansu i budowania koalicji chętnych długoterminowo wspierać własny wysiłek ukraiński. Krajów które są zainteresowane wzmocnieniem Ukrainy na tyle, żeby była w stanie jako pewnego rodzaju twierdza, długoterminowo wytrzymywać nacisk Rosji. Długoterminowo, bo Ukraińcy właśnie myślą o tym jako długotrwałym konflikcie, który być może najpierw ucichnie, a później w każdej chwili może się zaktywizować.
Bardzo ważne jest tutaj kwestia podejścia do USA. Trzeba wprost powiedzieć, że zaufanie do USA jako strategicznego partnera, na którym można w dłuższej perspektywie się oprzeć, Trump na Ukrainie zrujnował zupełnie i tego już się nie da odbudować, nawet jeżeli dojdzie z czasem do zmiany tej polityki. Co zresztą nie oznacza, że Kijów nie będzie się starał o podtrzymanie kontaktów z obecną administracją. Będzie próbował zyskać tyle ile się da w stosunkach i z USA i z NATO jako organizacją i z Unią i jej instytucjami. Na poziomie oficjalnym Kijów na pewno będzie się uśmiechał do wszystkich. Ale stawki w swojej polityce bezpieczeństwa na jedną kartę robić już nie będzie. Mało tego, wnioski Kijowa z obecnej polityki administracji Trumpa są takie, iż NALEŻY POPIERAĆ KONCEPCJĘ AUTONOMII STRATEGICZNEJ EUROPY BEZ USA. I należy zadbać by Kijów zyskał swoje miejsce w tej nowej architekturze bezpieczeństwa Europy bez USA jako ważnego filaru. Jako wysuniętej twierdzy, którą się umacnia, żeby mieć spokój tam dalej na zachodzie ... lub nawet po prostu po to by rozmawiać z Rosją z pozycji siły i żeby Ukrainę w podobnych rozmowach nie dało się pominąć.
Działania Trumpa nie tylko powodują, iż Ukraińcy uświadamiają sobie, że nigdy nie staną się częścią NATO, ale ważne jest to, że też PRZESTAJĄ WIERZYĆ IŻ GWARANCJE NATO REALNIE DAJĄ BEZPIECZEŃSTWO. Czyli ukraińscy eksperci w swoich dyskusjach dochodzą coraz częściej do wniosku, iż nawet samo potencjalne przystąpienie do NATO prawdopodobnie od Rosji ich nie uchroni. Tam za naszą wschodnią granicą traci się wiara w tą organizację i sam sens potencjalnego przystąpienia do tej organizacji. A to ma konkretne skutki, które polegają na tym iż Ukraina w tej chwili może nawet delikatnie zacząć działać w kierunku fragmentacji i osłabienia NATO. Taki paradoks. Bardzo dobrze to widać na przykładzie opinii głoszonych wcale nie przez Zełeńskiego czy kogoś z obozu obecnej ekipy rządzącej, tylko osoby, która ma o wiele większy autorytet w Polsce niż Zełeński - generała Załużnego. Nie wiem czy Państwo zwrócili uwagę, ale generał, który obecnie jest ambasadorem Ukrainy w Wielkiej Brytanii od pewnego czasu aktywnie jeździ z wykładami na uczelniach i robi różnego rodzaju publiczne występy. Załużny ma spore szanse zostać następnym przywódcą państwa ukraińskiego, jeżeli tylko będzie chciał wziąć udział w pierwszych powojennych wyborach. W pamięci narodu został tym, kto uratował ten kraj na wczesnych etapach wojny i przegonił Ruskich spod Kijowa, Charkowa i Chersonia. Z tego powodu ja bym radził zwrócić uwagę na jego wypowiedzi jeżeli się chce zrozumieć jaka będzie polityka Ukrainy w przyszłości.
Z tych wypowiedzi na przykład wynika, iż bazując na jego własnym doświadczeniu kontaktów z partnerami z NATO, Załużny jest przekonany iż artykuł 5 nie działa w praktyce. Mało tego on uważa iż kraje członkowskie narażone na potencjalne ataki ze strony Rosji wiedzą o tym i bardzo się boją ujawnienia tego faktu. Czyli jego zdaniem kraje wschodniej flanki starają się nie doprowadzać do sytuacji, w której artykuł 5 mógłby zostać przetestowany bo sami w jego siłę nie bardzo wierzą. Załużny wprost mówi, że potencjalne przystąpienie Ukrainy do NATO w tej sytuacji nie da Ukrainie nic poza poczuciem moralnej i politycznej satysfakcji. Uważa również iż z czasem ta sytuacja stanie się oczywistością dla wszystkich co doprowadzi do degradacji sojuszu, a więc należy już teraz budować stosunki z tymi, kto jest gotowy działać w sytuacji krytycznej ... po to by można było na ruinach NATO budować nowy sojusz, w którym Ukraina będzie miała swoje miejsce. Na przykład proponuje budować ścisłą współpracę z krajami członkowskimi JEF (Joint Expeditionary Forces) dlatego iż uważa, że to jest jedyna w Europie organizacja, która już ma własne niezależne od NATO struktury dowodzenia i koordynacji, które można potencjalnie rozbudować w razie potrzeby.
Podsumowując, Ukraina:
- Stawia na wzmocnienie zdolności europejskich bez USA bo uważa, że USA jest już partnerem niestabilnym i nawet potencjalnie niebezpiecznym.
- Stawia na francusko-niemiecką koncepcję rozbudowy zdolności europejskich bo uważa iż tylko dla Europy, której bezpieczeństwo zagrożone jest obecną wojną bezpośrednio może zależeć na wspieraniu Ukrainy w długotrwałej perspektywie.
- Nie widzi dla siebie miejsca w NATO i być może w Unii Europejskiej ( tutaj jest znak pytania) więc już teraz przygląda się i przygotowuje się na świat "po NATO"
- Uważa, że kryzys będzie długotrwały i będzie się globalizować ... i jest to dopiero jego początek więc on dotknie prawdopodobnie Europę, Chiny, USA bezpośrednio na kolejnych etapach. A więc należy zadbać by ten kryzys przeżyć i zadbać o miejsce dla siebie w nowym systemie bezpieczeństwa, który się wykształci po ustabilizowaniu się sytuacji.
- Ogólnie rzecz biorąc miejsce, które Ukraina na ten moment widzi dla siebie - mały zmilitaryzowany potworek we wschodniej Europie, fabryka broni, twierdza, żródło technologii, doświadczenia bojowego. I Ukraińcy uważają, że to wszystko będzie jeszcze przez dłuższy czas miało wagę, więc będą tu mieć przysłowiowe "karty" w tej grze.
- I oczywiście umową by ta cała polityka bezpieczeństwa miała szansę na powodzenie - jest przetrwanie w obecnej fazie wojny. Więc oni szukają każdej możliwości teraz na budowanie szeroko zakrojonej współpracy, która by dywersyfikowała by im dostawy amunicji i uzbrojenia z zewnątrz ... ale przede wszystkim by potęgowało ich własną produkcję. Na to w tej chwili kierują cały swój wysiłek.
Na ten moment, wydaje mi się oczywistym iż w Polsce myślenie o polityce bezpieczeństwa jest zupełnie inne. Przy czym w praktyce nie jest zbyt ważne, która partia realnie rządzi. Generalnie próbujemy zachować status quo i zachować te pozycje w obecnym sojuszu, które mamy. Bo on dawał nam bezpieczeństwo przez długi okres czasu i próbujemy zrobić wszystko by zachować jego jedność by i dalej odstraszał Rosję i dawał nam to bezpieczeństwo. No a kluczowym elementem tego odstraszania oczywiście jest obecność USA w Europie i konkretnie naszym regionie, więc przede wszystkim dbamy o utrzymanie maksymalnie dobrych relacji z USA by tak dalej zostało. I w ramach tego wektora naszej polityki, wydaje mi się, iż jako państwo patrzymy na plany francuskie i niemieckie jak na zagrożenie, bo uważamy iż ich celem jest wypchnięcie wręcz USA z Europy co może ich zniechęcić do udziału w obronie wschodniej flanki. No bo nasz sposób rozbudowy sił zbrojnych, on się opiera przede wszystkim na zdolnościach USA i możliwościach ich zbrojeniówki, bo chodzi o wzmocnienie więzi ze Stanami i próbą ich przywiązania do regionu. Aż do słynnej "polisy ubezpieczeniowej", o której mówił nasz MON. A kraje zachodniej Europy mówiąc o potrzebie rozbudowy swoich zdolności, raczej mają na myśli stopniowe uniezależnienie się od USA. Co dla nas może wyglądać jako celowe osłabienie więzi transatlantyckich. Bo jak powiedział prezydent RP w kwietniu tego roku : "nie będzie bezpieczeństwa Europy bez USA".
Jak widać te strategie są ze sobą sprzeczne już teraz i to jest dopiero początek tej drogi. Z czasem ja przewiduję, że te sprzeczności będą się ujawniać. Często dla nas działania ukraińskie będą zaskakujące i być może postrzegane nawet będą jako niebezpieczne i sprzeczne z naszym interesem tak jak go polscy decydenci obecnie traktują. Trzeba po prostu przyjąć to do wiadomości.